Kiedy zaczynają się mrozy, przypomina mi się wierszyk Marii Konopnickiej
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Płachta na niej długa, biała,
W ręku gałąź oszroniała,
A na plecach drwa...
Nasza zima zła!
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
Dalej śnieżkiem w plecy zimy,
Niech pamiątkę ma!
Nasza zima zła!
Od poniedziałku mamy we Wrocławiu zimę, która oczywiście wszystkich zaskoczyła. Tramwaje i autobusy przestały jeździć normalnie. Tuptam więc dwa razy dziennie na przystanku marząc o gorącej herbacie. W pracy też mam zimno. Dzisiaj wyciągnęłam z szafy mój najgrubszy sweter, robiony wiele lat temu z resztek kowarskiej wełny. Kiedyś taką wełnę można było kupić na bazarkach. Ponieważ o inną włóczkę w tamtych czasach było ciężko, ta cieszyła się dużą popularnością. Metody robienia z niej odzieży były dwie. Można było cierpliwie łączyć nitki tego samego koloru i wtedy wyrabiało się sweterki (i nie tylko) w różne wzory. Ja preferowałam melanże. W czasie robienia łączyłam kolory „jak leci”. Mój sweter robiła teściowa. Jest melanżowy ale z przodu ma śmieszne figury geometryczne. Lubię ten sweter chociaż strasznie gryzie.
(powyżej piękny, zimowy pejzaż Wojciecha Niemca http://www.niemiec.wallart.pl/?page_id=5&nggpage=2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze zawsze cieszą i dlatego bardzo wszystkim za nie dziękuję