.. nie jest nasz, ale skoro żyjemy w globalnej wiosce, to nie mam nic przeciwko ozdobom z dyni i dzwoniącym do drzwi, poprzebieranym dzieciakom. "Cukierek albo psikus?"... oczywiście cukierek.
Ktoś powie, że mamy "Dziady" - mamy i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby było jedno i drugie.
Mnie do tej pory do dyń nie ciągnęło, bo i tak nie miałabym ich gdzie postawić. W tym roku też bym ich pewnie nie zrobiła gdyby nie sweter, który "się robi" i zrobić się nie może. Przy drugim rękawie, nieopatrznie zajrzałam do jednego z blogów i... przypomniałam sobie, że w pudle leży pomarańczowa włóczka. Nie miałam ochoty na eksperymenty i dlatego skorzystałam z opisu Kasi.
Wielkość dyń: szerokość - 7 cm, wysokość (z ogonkiem) - 6 cm
Materiały:
Włóczka Sara
szydełko nr 3,0
Nie lubię tego zjawiska halołin. Ale dyńki lubię twoje są urocze. U nas dynia jest ozdobą jesienną więc gości i u nas już od dawna.
OdpowiedzUsuńNo śliczne...
OdpowiedzUsuńCudne dyńki :-) Fantastyczna ozdoba :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Jakie świetne, przesłodkie:)
OdpowiedzUsuńAle fajne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne dynie :)
OdpowiedzUsuńsłodziutkie :)
OdpowiedzUsuń