1.02.2010

Szale i szaliczki

No i mamy ferie. Za oknem mrozik i śnieg. Dzieciaki cieszą się, bo we Wrocławiu dawno nie było ferii ze śniegiem. Na rusztowaniu za oknem, pojawiają się co kilka dni, piękne zaspy unicestwiane systematycznie przez panów od remontu. My, oczywiście wolimy patrzeć na śnieg niż na paskudne żelastwo, ale spadające sople są niebezpieczne. Zima we Wrocławiu jest brzydka. Posypany solą i rozjechany samochodami śnieg zmienia się w błoto, które w nocy zamarza i wygląda jeszcze gorzej. Gdybym mogła, to bym wyjechała, na przykład tu:

Jednak na razie, marzenia trzeba odłożyć na bok i cieszyć się feriami w mieście.

Udało mi się ostatnio zrobić szaliczek i skończyć szal.
Ten pierwszy powstał z okazji balu w nikowym gimnazjum.

Dziecko zażyczyło sobie czegoś na szyję, odrzucając jednocześnie wszelką biżuterię. Wyszukałam w Internecie odpowiednie „coś” oraz znalazłam w pudle włóczkę o pięknej nazwie Azalia. Szaliczek został zrobiony i nawet przejechał się do szkoły. Pozostał jednak w torbie bo Nika zmieniła zdanie….
Szal moherowy wydziergałam dla siebie i na pewno będę go nosiła. Zrobiłam go, wzorkiem estońskim, z włóczki Mohair. Przy okazji wypróbowałam, kupione w e-dziewiarce, druty KnitPro. Są super. Żyłka się nie zwija i chyba są lepsze od addików.

Modelka robiła wszystko żeby nie było widać twarzy, ale dzięki takiej, pełnej „poetyckiego rozdarcia” pozie, szal stał się bardziej widoczny.

1 komentarz:

Komentarze zawsze cieszą i dlatego bardzo wszystkim za nie dziękuję