31.08.2011

wakacyjne podsumowania

A jutro już wrzesień...
Po raz pierwszy, od wielu lat, wakacje spędziłam we Wrocławiu. Nie pooddychałam czystym mazowieckim powietrzem, ale pogoda była tak mało ciekawa, że całoroczne marzenia, o robótkowaniu pod parasolem i wieczornych posiaduszkach pod orzechem, mogłyby okazać się niemożliwe do zrealizowania. Może za rok uda nam się wyjechać, a na razie muszą mi wystarczyć przewiezione przez Nikę zdjęcia.

Kiepska pogoda ułatwiła mi nadrabianie zaległości lekturowych. W ubiegłym roku, dzięki "Millennium" Stiega Larssona, pokochałam kryminały skandynawskie. Miłość nie minęła i tego lata udało mi się przeczytać cztery powieści Camilli Läckberg.

I tym razem literatura skandynawska okazała się niezawodna i godna polecenia.
Długotrwałe bezwenie ograniczyło moją działalność na niwie robótkowej. Fioletowy wisior, szydełkowa Aurelia i dwa zeskrapowane zestawy wakacyjne - to naprawdę niewiele. Najgorsze jest to, że wena gdzieś się zapodziała i nie ma ochoty wrócić.
Przede mną jeszcze 14 dni, w czasie których muszę dokończyć rehabilitację i oswoić się z myślą powrotu do pracy na 4 nogach. Na szczęście czworonożna będę tylko do końca września.
Wszystkim uczniom i nauczycielom życzę spokojnego roku szkolnego....

1 komentarz:

  1. A gdzie licznik ile do wakacji!!!
    Jak ja bez niebo będę żyć?!
    Ela

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawsze cieszą i dlatego bardzo wszystkim za nie dziękuję