Patrząc na zielonego, wydłubanego wczoraj słonia, nie mogłam się powstrzymać żeby nie zacytować fragmentów z "Kubusia Puchatka"
(...)"Przemruczał to sobie pod nosem parę razy, nucąc przy tym, gdy nagle przypomniał
sobie, że wsadził garnek do Strasznie Głębokiego Dołu, żeby złapać Słonia.
- Masz ci los! - rzekł Puchatek. - Wszystko to przez nadmiar uprzejmości dla panów
Słoni. - I wrócił do łóżka.
Ale nie mógł zasnąć. I im bardziej się o to starał, tym bardziej nie mógł. Próbował
liczyć owce, co czasem bardzo pomaga na uśnięcie, a gdy to nie pomogło, spróbował liczyć
Słonie. Ale to było jeszcze gorsze. Bo każdy Słoń, którego porachował, rzucał się od razu na
garnek miodu i zjadał go. Przez kilka chwil leżał biedaczek spokojnie, ale gdy pięćset
osiemdziesiąty siódmy Słoń oblizywał się, mówiąc do siebie: “Dobry miodek, już dawno
takiego nie jadłem” - Puchatek nie mógł już wytrzymać, zerwał się z łóżka, wybiegł z domu i
popędził prosto do Sześciu Sosen...." (Milne A.A.: Kubuś Puchatek. Warszawa: Nasza Księgarnia, 2011)
(...)- Pomocy! Pomocy! - krzyczał Prosiaczek. - Słoń, straszliwy Słoń! - i zaczął uciekać
ile sił w nogach, wciąż krzycząc na całe gardło: - Pomocy, pomocy! Słoniowy Strach!
Słoniocy! Słoniocy! Strachliwy Pom! Pomocny Strach! Słoniocy! I bez zatrzymania, wrzeszcząc wniebogłosy, przybiegł do Krzysia.
- Co się stało, Prosiaczku? - zapytał Krzyś, który właśnie wstawał z łóżka.
- Sło... Sło... - bełkotał Prosiaczek tak zdyszany, że ledwo mógł mówić.
- Słoń... Słoń...
- Gdzie?
- O, tam - odpowiedział Prosiaczek wskazując łapką.
- A jak on wygląda?
- Jak... jak... ma największy łeb, jaki kiedy w życiu widziałeś, Krzysiu. Wielki, olbrzymi jak nie wiem co. Ogromny, duży jak olbrzymie nie wiem co. Jak garnek... (Milne A.A.: Kubuś Puchatek. Warszawa: Nasza Księgarnia, 2011)
Minął kolejny miesiąc, a więc pora na prezentację kolejnego kota. Tym razem wyszywałam na kanwie Eli.
Mikołaj, w tym roku, był bardzo uprzejmy i przyniósł mi paczkę przydasiów robótkowych. Między kłębkami kordonków, czółenek i igieł, znalazł się młynek do plecenia sznurka (nie wiem gdzie Mikołaj go nabył, ale wysłał z Warszawy :))Maszynka (łatwa w użyciu) została natychmiast wypróbowana i tak oto powstała, ozdobiona koralikami, bransoletka.
Pozdrawiam
A dlaczego słoń jest zielony a nie różowy?, Taki jak z "Lesia"?
OdpowiedzUsuńSłonik śliczny. Bransoletka pasuje do zimowych ubrań - bardzo fajna ;)
OdpowiedzUsuńCałość powala, szczególnie po "wymacaniu"..
OdpowiedzUsuńSłonik cudowny, uwielbiam Twoje tworki z dezodorantowych kulek :)
OdpowiedzUsuńBransoletka świetna i oryginalna.
Pozdrawiam serdecznie :)
Słonik jest boski, wciąż nie mogę się napatrzyć na jego cudownie zatroskaną minę. I zielony i doskonały w każdym szczególe. Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńSuper słonik i cała reszta też :)
OdpowiedzUsuńSłonik wymiata wszystko:-))))))))
OdpowiedzUsuńJest boski!! I trafił w najlepsze ręce:-)
Czarujący słonik ! Słodki kotek !
OdpowiedzUsuńBardzo ładna bransoletka ! Gratuluje prezentu od Mikołaja ! Grzeczność się opłaca :) pozdrawiam