8.12.2012

Słoń, kot i coś

Patrząc na zielonego, wydłubanego wczoraj słonia,  nie mogłam się powstrzymać żeby nie zacytować fragmentów z "Kubusia Puchatka"
(...)"Przemruczał to sobie pod nosem parę razy, nucąc przy tym, gdy nagle przypomniał sobie, że wsadził garnek do Strasznie Głębokiego Dołu, żeby złapać Słonia. - Masz ci los! - rzekł Puchatek. - Wszystko to przez nadmiar uprzejmości dla panów Słoni. - I wrócił do łóżka. Ale nie mógł zasnąć. I im bardziej się o to starał, tym bardziej nie mógł. Próbował liczyć owce, co czasem bardzo pomaga na uśnięcie, a gdy to nie pomogło, spróbował liczyć Słonie. Ale to było jeszcze gorsze. Bo każdy Słoń, którego porachował, rzucał się od razu na garnek miodu i zjadał go. Przez kilka chwil leżał biedaczek spokojnie, ale gdy pięćset osiemdziesiąty siódmy Słoń oblizywał się, mówiąc do siebie: “Dobry miodek, już dawno takiego nie jadłem” - Puchatek nie mógł już wytrzymać, zerwał się z łóżka, wybiegł z domu i popędził prosto do Sześciu Sosen...." (Milne A.A.: Kubuś Puchatek. Warszawa: Nasza Księgarnia, 2011)
(...)- Pomocy! Pomocy! - krzyczał Prosiaczek. - Słoń, straszliwy Słoń! - i zaczął uciekać ile sił w nogach, wciąż krzycząc na całe gardło: - Pomocy, pomocy! Słoniowy Strach! Słoniocy! Słoniocy! Strachliwy Pom! Pomocny Strach! Słoniocy! 
I bez zatrzymania, wrzeszcząc wniebogłosy, przybiegł do Krzysia. 
- Co się stało, Prosiaczku? - zapytał Krzyś, który właśnie wstawał z łóżka. 
- Sło... Sło... - bełkotał Prosiaczek tak zdyszany, że ledwo mógł mówić. 
- Słoń... Słoń... 
- Gdzie? 
- O, tam - odpowiedział Prosiaczek wskazując łapką. 
- A jak on wygląda? 
- Jak... jak... ma największy łeb, jaki kiedy w życiu widziałeś, Krzysiu. Wielki, olbrzymi jak nie wiem co. Ogromny, duży jak olbrzymie nie wiem co. Jak garnek...  (Milne A.A.: Kubuś Puchatek. Warszawa: Nasza Księgarnia, 2011)

Minął kolejny miesiąc, a więc pora na prezentację kolejnego kota. Tym razem wyszywałam na kanwie Eli.
Mikołaj, w tym roku, był bardzo uprzejmy i przyniósł mi paczkę przydasiów robótkowych. Między kłębkami kordonków, czółenek i igieł, znalazł się młynek do plecenia sznurka (nie wiem gdzie Mikołaj go nabył, ale wysłał z Warszawy :))
Maszynka (łatwa w użyciu) została natychmiast wypróbowana i tak oto powstała, ozdobiona koralikami, bransoletka.
Pozdrawiam

8 komentarzy:

  1. A dlaczego słoń jest zielony a nie różowy?, Taki jak z "Lesia"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słonik śliczny. Bransoletka pasuje do zimowych ubrań - bardzo fajna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całość powala, szczególnie po "wymacaniu"..

    OdpowiedzUsuń
  4. Słonik cudowny, uwielbiam Twoje tworki z dezodorantowych kulek :)
    Bransoletka świetna i oryginalna.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słonik jest boski, wciąż nie mogę się napatrzyć na jego cudownie zatroskaną minę. I zielony i doskonały w każdym szczególe. Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super słonik i cała reszta też :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słonik wymiata wszystko:-))))))))
    Jest boski!! I trafił w najlepsze ręce:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czarujący słonik ! Słodki kotek !
    Bardzo ładna bransoletka ! Gratuluje prezentu od Mikołaja ! Grzeczność się opłaca :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawsze cieszą i dlatego bardzo wszystkim za nie dziękuję