Kiedyś zrobiłam sobie koralikową apaszkę.Nie był to udany pomysł ponieważ ciężka i źle układająca się biżuteria szybko wylądowała w pudełku z napisem "do sprucia". Przypomniałam sobie o niej w czasie wakacji i zrobiłam to co dawno zrobić powinnam. Oczywiście nie chciało mi się rozdzielać koralików kolorystycznie (szkoda czasu) i taką mieszankę naciągnęłam na nitkę.
Po zmierzeniu okazało się, że mam 840 cm koralików, a więc akurat tyle,
ile trzeba na lariat. Po zrobieniu metrowego sznura wymiękłam. Zakończyłam robótkę, dodałam dyndadełeka i mam naszyjnik o długości 115 cm.
Listki zrobiłam według wzoru zamieszczonego w książce Mastering Peyote Stitch autorstwa Melindy BartaInspiracja: lariat wykonany przez Weronikę Kaczor.
Materiałoznawstwo: Koraliki Toho 11/0: Silver-Lined Hyacinth, Lined Burnt Orange, Silver-Lined Burnt Orange, kulki bursztynowe, kordonek Aida 20, szydełko 1,0
Jak zwykle Twoja biżuteria robi wrażenie. I do tego w moich ulubionych, jesiennych kolorach :-)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda:)
OdpowiedzUsuńCudownie wygląda! :D
OdpowiedzUsuńNaszyjnik pięknie się prezentuje. A co stanie się z resztą nawleczonych koralików?
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze :)
UsuńPozdrawiam